Skip to content

2 Baśniowy Wałbrzych Traditional Geocache

Hidden : 8/17/2018
Difficulty:
1.5 out of 5
Terrain:
1.5 out of 5

Size: Size:   small (small)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:


Baśniowy Wałbrzych

Zapraszamy Was na niedzielny spacer podczas którego poznacie baśnie i legendy o Wałbrzychu. Krótka seria 10 keszy na podstawie książki Baśniowy Wałbrzych.


Skarby Pełcznicy - Liliana Wiercińska - Gronuś

    Działo się to wtedy, gdy na świecie nie było jeszcze naszych pra-, pradziadków. Wówczas dolnośląski region porastały stare i ogromne drzewa, tworzące piękne bory i nieprzebyte puszcze. W Wałbrzychu i jego okolicach prości ludzie trudnili się rolnictwem, wyrabiali garnki albo szyli zgrzebne szaty. Polowali na zwierzynę, a ze skór robili rzemienie i odzienie na zimę. O majętnym życiu na zamkach słyszeli tylko z opowiadań wędrowców. A jak to z opowieściami zwykle bywa, każdy coś dodawał i w ten sposób powstawały niesamowite historie na temat ogromnych bogactw. Im więcej opowiadano o życiu na zamkach,  tym opowieści stawały się coraz barwniejsze. Ale czasy wtedy były też inne: rządzili mądrzy i gospodarni władcy. Sprowadzali bogate materiały, srebrne naczynia i lichtarze - na całym Dolnym Śląsku rozwijał się handel, przyjeżdżali tu nawet kupcy z dalekich, zamorskich krajów. Możni panowie i pracowici rzemieślnicy rozbudowali kraj: wznosili wspaniałe zamki, okazałe klasztory, kościoły i bogate kamienice.
    Niestety, po śmierci ostatniego z zapobiegliwych i gospodarnych Piastów nastały ciężkie czasy. Najpierw dla kupców, bo to na ich karety i powozy zaczęto napadać w pierwszej kolejności. Z czasem rabusie zajęli się okradaniem grodów i zamków. Trwało to długie lata. Biedni popadali w ubóstwo, bogaci ubożeli. Gromadzony przez lata majątek przepadał w ciągu jednej nocy. Grody nie tylko okradano, ale i podpalano: dla zatarcia śladów bądź z zemsty, że łup nie spełniał oczekiwań złodziei. Przez dwieście lat dolnośląskie zamki nie potrafiły obronić się przed napadami groźnych band i rzezimieszków. Kradli oni nie tylko to, co świeciło się złotem i srebrem w bogatych komnatach. Ich łupem padał też żywy inwentarz: nie gardzili kurami, kaczkami; kradli prosiaki i konie. Ogołocali piwniczki z wina i zapasów. Dochodziło do tego, że jedni okradali grody, drudzy grabili tych, którzy z łupami wracali. Znane bandy na terenie Dolnego Śląska tworzyli dzierżawcy zamków: Grodno, Radosno, Rogowiec, Cisy czy też Książ. Ale była też złodziejska banda leśnych ludzi, na czele której stała kobieta - kierowała swoimi pięcioma braćmi. A było to tak: rodzeństwo zostało osierocone bardzo wcześnie. Dopóki bracia uprawiali ziemię i mało stykali się z obcymi, żyli jak Pan Bóg przykazał. Kiedy jednak dorośli i zaczęli zachodzić do karczmy, poczęli się przysłuchiwać, jak wędrowcy opowiadają o zasłyszanych napadach. I zaczęło braciom świtać w głowach, że pewnie i oni mogliby też dokonać napadu na jakiegoś możnego pana, który jechałby karetą. Obmyślili plan i wdrożyli go w życie: złupili garść talarów i jakieś świecące brosze. Czuli, że już teraz wszystko potrafią zrobić. Najtrudniej jednak było przyznać się siostrze, czego dokonali. Ale jakie było ich zdziwienie, gdy siostra - po obejrzeniu skarbów - wrzasnęła na całe gardło:
     - Wy darmozjady! Wy niedojdy! To ja wam piorę, gotuję, ceruję, a wy co? Teraz się dopiero przyznajecie, że umiecie kraść?! No już, szybko! Następną wyprawę szykujcie! I mi tu dukatów, i talarów całe garście macie przynieść!
     Ledwie chłopcy noc przespali, a już omawiali kolejną wyprawę po skarby. Następnym razem zastawili łupami cały stół w izbie. Były to miski, czarki, srebrne kufle, czerwone paciorki nadziane na nici. Żółte kamienie o nieregularnych kształtach, lichtarze bogato zdobione, krzyże rzeźbione i pełne trzosy dukatów.
     Ale siostra krzyczała dalej:
     - Tylko tyle?! A wy niedorajdy!...
    I gdy ledwo wstało słońce, siostra budziła braci:
    - Szybko wstawać! Po dukaty mi się zbierać, a nie marudzić!
    Każdy pieniądz, każdą miskę i grawerowaną łyżkę, słowem wszystko, co zrabowali bracia - siostra chowała głęboko w skrzyni, a z każdym dniem zachłanna dziewczyna chciała więcej i więcej... Bywało, że chłopcy do grodu, który chcieli ograbić, jechali po kilka dni w jedną stronę. Po drodze dochodziło niekiedy do bójek i rozboju z innymi bandami, więc bracia-rabusie dostawali bolesne ciosy, a rany i siniaki długo się goiły. Siostra nie zważała na okaleczonych braci. Robiła im jakieś kompresy z ziół, wypowiadała nad nimi zaklęcia i... to było całe współczucie z jej strony. Chytrość tej kobiety nie miała granic. Wszystkie skrzynie w chacie zapełnione były dobrami. I na strychu, i w piwnicy pełno było i złota, i srebra, i drogich kamieni. Bracia ograbili już wszystko w okolicy. Ale pewnego razu jeden z nich powiedział, że słyszał o zamku na skale, który Książ się zowie. W nim są ponoć tak duże skarby, że trudno je udźwignąć. Uradzili więc, że pójdą do zamku następnej nocy, ale zabiorą ze sobą siostrę, bo jeśli w zamku jest tak dużo skarbów, to jedna osoba więcej nie zawadzi. Jak postanowili, tak zrobili i kiedy zapadła noc, rozpoczęli wyprawę do Książa. Konie uwiązali na skraju lasu, a sami podchodzili pod mury zamkowe tak ostrożnie, aby nikt ze strażników ich nie dostrzegł. Ale tej nocy straszno było wszędzie, bo rozpętała się burza z piorunami i wicher począł łamać gałęzie. Rodzeństwo rabusiów ograbiło jednak zamek, a łupy zapakowało do worów. Każdy z braci wziął po jednym worku na plecy, ale ciężar złota pochylał ich do ziemi. Siostrze mało było jednego worka, więc dodatkowo wzięła w drugą rękę kolejny napełniony do połowy. Wtem piorun uderzył w zamkową wieżę, oświetlając objuczonych rabusiów. Straż zadzwoniła na alarm i ruszyła w pogoń za rzezimieszkami. Rodzeństwo uciekało w popłochu, bojąc się straży i grzmotów. Wbiegło na drewnianą kładkę łączącą brzegi Pełcznicy. Niestety, spróchniały mostek nie udźwignął ciężaru sześciu osób i wielu kilogramów złotych monet. W jednej chwili kładka załamała się i rabusie powpadali do rzeki Pełcznicy. Wtedy z jeszcze większą siłą dała znać o sobie burza. Wystraszeni złodzieje nie próbowali nawet zbierać rozsypanych na dnie rzeki monet. Chłopcy, ze strachu przed strażnikami, ale i przed siostrą, rozpierzchli się na cztery strony świata. Siostra z żalu nad utraconym skarbem postradała zmysły. Ponoć błąka się po lasach i do wtóru z wiatrami woła:
    - Złoto! Złoto!...
    Bracia więcej już nie kradli, bo doszły do nich wieści, że możny Pan władający Śląskiem - król węgierski Maciej Korwin - wprowadził surowe kary dla rzezimieszków. Rozkazał palić ich domostwa i zamykać w lochach na długie lata.
    Przez lata wielu śmiałków próbowało szukać złota w Pełcznicy. Ukazuje się ono ponoć w noc świętojańską dokładnie o północy, lśniąc w świetle księżyca. Skarbu jednak pilnują strażnicy zamkowi - ci sami, którzy zostali ukarani za niedopilnowanie skarbca przez ścięcie na gilotynie. Do dziś ich dusze zamieniają się w groźne psy, które strzegą brzegów i rzeki.

 

Dla osób wolących słuchać mamy wersję na słuchawki - https://youtu.be/M-Pjv_Ibyu4

O keszu:

Mały pojemnik z logbookiem i ołówkiem. W keszu ukryte są literki potrzebne do odnalezienia finału. Do każdej skrytki jest spoiler kiedy koordynaty będą przeszkadzać a nie pomagać.

Additional Hints (Decrypt)

J...

Decryption Key

A|B|C|D|E|F|G|H|I|J|K|L|M
-------------------------
N|O|P|Q|R|S|T|U|V|W|X|Y|Z

(letter above equals below, and vice versa)