Skip to content

Loranthus europaeus vs Viscum album Traditional Cache

This cache has been archived.

Carpatia: Skrytka została zarchiwizowana z powodu braku reakcji właściciela/właścicielki w oczekiwanym czasie na ostatnią notatkę recenzencką.

Jeśli w terenie pozostały jakieś resztki po skrytce, proszę je uprzątnąć.

Carpatia - Community Volunteer Reviewer

More
Hidden : 3/20/2017
Difficulty:
1 out of 5
Terrain:
1.5 out of 5

Size: Size:   micro (micro)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:

TAJEMNICE EKOLOGII


Zmęczony życiem starzec i jurna młódka, żyjąca na jego koszt... Wbrew pozorom nie jest to historia stetryczałego milonera oraz hojnie obdażonej przez naturę supermodelki, będących bohaterami skandalu z pierwszych stron kolorowych czasopism, podczas gdy wydziedziczone potomstwo starca z poprzednich małżeństw rwie sobie włosy z głów i daje intrantne zatrudnienie rzeczy prawników. Nie. Takie związki w przyrodzie występują bardzo często, ba owe młódki często toczą walkę o swoich dobrodziejów.

Takie niebezpieczne związki walka o żywiciela to tylko jeden z aspektów jakimi zajmuje się EKOLOGIA - w spauperyzowanym umysłowo społeczeństwie traktowana jako segregowanie śmieci czy przypinanie się do drzew (o kupowaniu tzw. żywności ekologicznej nie wspomnę, ponieważ profil ten mogą czytać dzieci), które to działania z EKOLOGIĄ niewiele mają wspólnego.

Ta skrytka opowie historię właśnie takiego mezaliansu oraz konfliktu o dobrodzieja...

Loranthus europaeus vs Viscum album

Historia mezaliansu.

Cała ta sprawa zaczęła się całkiem niewinnie, późną jesienią. Na gałęzi statecznej topoli czarnej (Populus nigra) przysiadła sobie jemiołuszka (Bombicylla garrulus). Nikt tego nie przewidział, ale ten barwny ptaszek był mimowolnym swatem naszego związku. Jakiś czas wcześniej jemiołuszka posilała się w jednym z nielicznych dostępnych o tej porze roku ptasich barów - jadłodajnia ta serwowała białawe nibyjagody - kuliste twory wypełnione w środku dość lepkimi prawdziwymi owocami. Jemiołuszka najadła się do syta, przetrawiła, a teraz przyszła pora na pozbycie się resztek - owych kleistych "nasion". Akurat ktoś - może przejeżdżający samochód - spłoszył ptaka. Ten, startując, zrzucił balast, a nasiona przykleiły się do zagłębienia kory.
Jemiołuszka wkrótce odleciała na południe, a sroga zima zmroziła wszystkie ciepłe uczucia.
Na następny akt dramatu trzeba będzie poczekać - aż do maja, miesiąca jak żaden inny sprzyjającego miłosnym uniesieniom.

Jemiołuszka

I tak z nasiona kiełkuje niewielka, zielona siewka, ukryta pośród liści topoli przed oczami roślinożerców. Młoda roślinka wypuszcza przekształcone w ssawki korzenie i wrasta w gałąź ofiary. Od tej pory będzie na potęge czerpać z potężnego drzewa potrzebne do życia soki - wodę i sole mineralne. Nie zrezygnuje co prawda z fotosyntezy, a jako utrzymanka drzewa będzie swoją zieloność obnosić cały okrągły rok.
Drzewo z każdym rokiem będzie słabsze, będzie więc łatwym celem dla grzybów czy żyjących w drewnie owadów. Z tego powodu stanie się przyjacielem drążących pień dzięciołów. Zielony gość natomiast całą zimę będzie wabił jemiołuszki czy paszkoty (Turdus viscivorus) i swoje zgubne nasienie roznosił coraz dalej.

Paszkot

Pewnej wiosny osłabione drzewo wreszcie runie i zamieni się w butwiejącą powoli kłodę.

Zapewne domyśliliście się już, że owym pasożytem, czy też będąc bardziej dokładnym - półpasożytem jest jemioła pospolita (Viscum alba) - jeden z bohaterów tego kesza.
Chyba każdy zna tą zimozieloną i trującą roślinę. W naszej opowieści o niebezpiecznych związkach ma ona być tą złą - ale...

Jemioła

Badania naukowe dowiodły, że sama w sobie jemioła w bardzo niewielkim stopniu obciąża żywiciela - jest to na tyle niewielka roślina, że jej zapotrzebowanie na wodę i sole mineralne - które przecież kradnie drzewu - jest na tyle niewielkie, że żywiciel właściwie nie odczuwa straty. Przynajmniej, jeśli jest zdrowy. Ot, po prostu mała niedogodność, kamień w bucie.
Jest jednak małe ale. Łatwo można zaobserwować, że w miastach albo przy drogach jemioła występuje wręcz masowo, oblepiając gałęzie drzew, czasem powodując nawet ich obłamywanie. Drzewa te najczęściej - nie trzeba być ekspertem, żeby to stwierdzić - są bardzo słabe, spora część konarów jest obumarła, reszta też jakaś taka popróchniała. Czyżby więc to jemioła doprowadziła drzewo do takiego stanu?
Odpowiedź, jak to zwykle w ekologii jest: i tak, i nie.

Jemioły

Za stan drzewa niewątpliwie będzie odpowiadał masowo występujący pasożyt, czerpiący tyle, że drzewu po prostu będzie brakować. Jednak nie on jest odpowiedzialny za tą drzewną katastrofę. W normalnych warunkach drzewo nie pozwoliłoby sobie na tyle pasożytów, a nawet jeśli, bez problemu by je wykarmiło. Jednak - rosnąc w miastach i przy ciągach komunikacyjnych - drzewo, jak i wszystkie rośliny, cierpi na suszę fizjologiczną.
Co to takiego?
Najpierw trzeba sięgnąć do wiadomości z chemii. W glebie stężenie związków mineralnych jest niższe niż w korzeniu, woda więc, zgodnie z gradientem stężeń, z gleby wpływa do korzenia (błona komórkowa dzieląca te dwa środowiska, drzewo i glebę, jest półprzepuszczalna, więc woda może przepływać swobodnie, duże cząsteczki soli mineralnych już nie) - ponieważ dwa roztwory zawsze dążą do wyrównania swoich stężeń.
Teraz należy sięgnąć do wiedzy ogólnej. Jeśli w glebie zwiększy się stężenie związków mineralnych (na przykład wprowadzając do niej sól drogową - rzecz niezbędną zimą w naszym klimacie) to woda będzie płynąć do większego stężenia - czyli w tym wypadku z rośliny. Nawet jeśli więc popada, drzewo nie będzie mogło z wody skorzystać. A to co pobierze innymi metodami - zabierze mu jemioła. I drzewo w końcu całkiem uschnie, zamieniając się w gnijącą kłodę - swoją drogą idealne miejsce do życia dla wielu, nieraz rzadkich, gatunków bezkręgowców.
Jak wspominałem, jemioła jest trująca - czyli, w myśl zasady "dosis facit venenum" - jest także lekiem: obniża ciśnienie tętnicze krwi.
Jemioła miała także olbrzymie znaczenie w dawnych rytuałach magicznych (polecam zajrzeć do "Złotej gałęzi" J. Frazera - tytuł dzieła słusznie kojarzy się z bohaterem tej skrytki),, zresztą do tej pory wieszana jest pod sufitem w okresie świąt Bożego Narodzenia. A każdy, kto zna przygody Galla Asterixa wie, że z jemioły rosnącej na dębach - i ścinanej złotym sierpem - druid Panoramix sporządzał magiczny napój...

Zdenerwowany druid


Sęk w tym, że jemioła nijak nie chce rosnąć na dębach - przynajmniej na naszych rodzimych: dębie szypułkowym (Quercus robur) i bezszypułkowym (Quercus petraea). Bardzo rzadko trafia się na amerykańskim dębie czerwonym (Quercus rubra). Skąd więc ta legenda?
Odpowiada za nią odwieczny wróg, czy też może lepszym określeniem byłoby - konkurent jemioły - gązewnik europejski (Loranthus europaeus). Ten to z uporem godnym lepszej sprawy porasta dęby czy kasztany - gardzi natomiast topolami czy jarzębinami, tak lubianymi przez jemiołę. Występuje też w trochę cieplejszym klimacie - w Polsce notowany był w czasach II Rzeczypospolitej w okolicach Lwowa.
Owa więc jemioła używana przez druidów - o czym oprócz opowieści o Asterixie i Obelixie wspominają pisarze antyczni - to w rzeczywistości gązewnik.

Gązewnik


Skąd pomyłka?
To proste - obie rośliny, zdałoby się, są niemal identyczne - i prowadzą identyczny tryb życia. Są półpasożytami, rozsiewają swoje lepkie za pomocą ptaków (ornitochoria) i tak dalej. Wychodzi, że zajmują tą samą niszę ekologiczną (czyli zajmują to samo miejsce i taką samą funkcję sprawują w strukturze ekosystemu).
Problem w tym, że jedną niszę może zajmować tylko jeden gatunek.

Gązewnik

Jemioła

Czyli musiałby się rozegrać bój śmiertelny o to jakże wygodne miejsce na ziemi, z którego zwycięsko powinien wyjść jeden li tylko gatunek.
Przynajmniej w teorii. W praktyce rzadko kiedy któryś z konkurentów jest totalnie wyparty. Najczęściej oba gatunki muszą zawrzeć coś w postaci czujnego zawieszenia broni - i tak w tym wypadku gązewnik wycofał się na południe i przejął drzewa posiadające w swojej korze dość dużo toksycznych garbników - czyli troszkę się wyspecjalizował, a jemioła z kolei zajęła pozostałe, łatwiejsze do obsadzenia drzewa.
I ten stan rzeczy będzie trwał, dopóki do ekosystemu nie wprowadzony będzie jakiś czynnik zmieniający, zaburzający tą równowagę. Jak się domyślacie, może to zrobić tylko człowiek - wykorzystując swój brak wiedzy w dziedzinie EKOLOGII oraz ogólną ludzką dezynwolturę.

I na koniec ciekawostka.
Jemioła sama z siebie raczej na dębie nie urośnie - ale jeśli urośnie na nim gązewnik, to jemioła może urosnąć na nim... Tak oto pasożyty mają także swoje pasożyty.

Skrytka ukryta na drzewie zaatakowanym przez jemiołę.

 

Additional Hints (No hints available.)