Dawniej mazurska diablica w pełni rodziła się w gospodarstwie. Z wody, cukru, drożdży i pędów młodych malin przygotowywano zacier, który pozostawiano do sfermentowania (tę burzliwą fazę nazywano bitwą pod Grunwaldem). Po mniej więcej 2 tygodniach przystępowano do destylacji. Pędy malin miały złagodzić zapach destylatu, czyli bimbru. Dzisiejsze prawo zabrania Mazurom kultywowania tej tradycji. Choć nazwa trunku nie jest historyczna to Koło Kobiet Wiejskich w pobliskiej miejscowości uchroniło recepturę od zapomnienia. Na razie tę diablicę – lub jeśli ktoś woli: księżniczkę – w ryzach trzyma polskie prawo.
Zapraszamy do poszukiwań naszych keszy które pozwolą Ci na odkrycie kolejnych lokalnych produktów Warmii, Mazur Kujaw i Krajny w ramach utworzonych pętli smaków "Trzech Dolin" i "Barcji".
Smacznych poszukiwań!!!